13-16 Lipiec . Triduum i święto Najświętszej Panny Maryi z Góry Karmel
TRIDUUM I ŚWIĘTO NMP Z GÓRY KARMEL
Rocznica założenia Zgromadzenia, 1849
Oficjum własne.
Triduum przed Rocznicą założenia Zgromadzenia
Modlitewnik i Liturgia Godzin Wspólnoty Klaretyńskiej, s. 259-264
Zamieszczamy szereg tekstów charyzmatycznych, wyjętych z pism Założyciela i Współzałożycieli, dotyczących założenia Zgromadzenia i mogących wzbogacić Oficjum własne Zgromadzenia.
Zamiar założycielski
„Widząc wielki brak kaznodziei ewangelicznych i apostolskich na naszym terytorium hiszpańskim i wielkie pragnienie, jakie żywi lud dla słuchania słowa Bożego oraz słuchając głosu wielu instancji, które ze wszystkich stron Hiszpanii zwracają się, abym przyszedł do ich miast i wiosek głosić Ewangelię, postanowiłem zgromadzić i przeszkolić pewną liczbę gorliwych współbraci, aby to, czego sam nie jestem w stanie zrobić, czynić z innymi” (O. Założyciel do Nuncjusza Apostolskiego, Vic 12 sierpnia 1849 roku).
Teksty autobiograficzne
„W połowie maja przybyłem do Barcelony i udałem się do Vic, gdzie rozmawiałem z moimi przyjaciółmi kanonikami ks. Soler i ks. Passarell na temat mojego pomysłu założenia Zgromadzenia Kapłanów, którzy mogliby się nazywać i byliby Synami Niepokalanego Serca Maryi. Obaj bardzo chętnie przyjęli mój pomysł i pierwszy z nich, będąc Rektorem Seminarium w Vic, powiedział, że gdy tylko seminarzyści rozjadą się do domów na wakacje, będziemy się mogli zebrać w seminarium i mieszkać w nim, dopóki Bóg nie wskaże nam innego pomieszczenia” (Aut 488).
„Tę samą myśl przedstawiłem czcigodnemu ks. Biskupowi z Vic, Luciano Casadevall, który bardzo mnie lubił i pochwalił mój plan. Uzgodniliśmy, że podczas wakacji będziemy mieszkać w seminarium, a on przez ten czas każe przystosować dawny klasztor mercedariuszy, oddany przez rząd do jego dyspozycji. I tak się stało. Ks. Biskup oddał nam pomieszczenie w tym klasztorze, a ja w międzyczasie rozmawiałem z kilkoma kapłanami, obdarzonymi tym samym duchem, który i mnie ożywiał. Byli to: Esteban Sala, José Xifré, Domingo Fábregas, Manuel Vilaró, Jaime Clotet i ja Antonio Claret, najmniejszy ze wszystkich, bo naprawdę wszyscy są bardziej wykształceni i bardziej cnotliwi niż ja, lecz ja czułem się szczęśliwy i zadowolony, uważając się za sługę ich wszystkich” (Aut 489).
„Dnia 16 lipca 1849 roku, gdy już przebywaliśmy razem za zgodą ks. Biskupa i ks. Rektora, rozpoczęliśmy sami ćwiczenia duchowe, zachowując ścisły rygor i zapał. Właśnie tego dnia przypada uroczystość św. Krzyża i NMP z Góry Karmel. Jako temat pierwszej konferencji przyjąłem słowa Psalmu 22,4: Virga tua et baculus tuus ipsa me consolata sunt. Odniosłem się do czci i zaufania, jakimi powinniśmy darzyć św. Krzyż i Maryję, stosując oprócz tego cały Psalm do naszej sytuacji. Z tych ćwiczeń wszyscy wyszliśmy bardzo ożywieni, zdecydowani wytrwać i należy dziękować Bogu i Maryi, że wszyscy wytrwali pomyślnie. Dwóch z nas zmarło i znajdują się aktualnie w chwale niebios ciesząc się Bogiem i nagrodą za apostolski trud i wstawiając się za swymi braćmi” (Aut 490).
„W ten sposób rozpoczęliśmy i nadal ściśle przestrzegamy życia doskonale wspólnego. Wszyscy oddawaliśmy się świętej posłudze. Po zakończeniu ćwiczeń, które ja prowadziłem dla małej, rodzącej się wspólnoty, poproszono mnie abym poprowadził następne rekolekcje dla duchowieństwa miasta Vic w seminaryjnym kościele. Gdy dnia 11 sierpnia, po ostatnim kazaniu schodziłem z ambony, ks. Biskup kazał mi przyjść do siebie do Pałacu. Gdy tam przybyłem wręczył mi królewską nominację na Arcybiskupa Kuby, z datą 4 sierpnia. Znieruchomiałem na tę wiadomość. Powiedziałem, że w żadnym wypadku nie przyjmę tej nominacji i błagałem ks. Biskupa, aby łaskawie odpowiedział w moim imieniu, że w żaden sposób nie mogę przyjąć tej nominacji” (Aut 491).
„O Boże mój, bądź pochwalony za to, że łaskawie zechciałeś wybrać swe uniżone sługi na Synów Niepokalanego Serca Twojej Najświętszej Matki!” (Aut 492).
„O Matko Najświętsza, bądź uwielbiona tysiąckrotnie za wspaniałość Twojego Niepokalanego Serca i za przyjęcie nas za Twoich Synów! Spraw, Matko, byśmy umieli wywdzięczać się Twojej tak wielkiej dobroci, byśmy każdego dnia stawali się bardziej pokorni, gorliwsi i szukali szczerze zbawienia dusz” (Aut 493).
„Mówię do siebie samego: Syn Niepokalanego Serca Maryi to człowiek, który płonie miłością i zapala wszystko na swojej drodze. Szczerze pragnie i stara się wszystkimi sposobami rozpalić w każdym człowieku ogień Bożej miłości. Nic go nie przeraża i z radością podejmuje wyrzeczenia, ponosi trudy, poświęca się, raduje się i weseli, gdy go oczerniają i prześladują. Myśli wyłącznie o tym, jak naśladować Jezusa Chrystusa w pracy, cierpieniu i o tym, by zawsze szukać tylko i wyłącznie większej chwały Bożej i zbawienia dusz” (Aut 494).
Listy Ojca Założyciela
„Misjonarze pracują bardzo dobrze i nie mogą pracować więcej niż pracują. Jesteśmy zajęci od czwartej rano do dziesiątej w nocy. Jesteśmy w taki sposób zajęci, że podobnie jak w łańcuchu jedno ogniwo łączy się z drugim, tak jedna praca łączy się z drugą. Nasze zajęcia to modlitwa myślna, ustna, oficjum, konferencje, katechizacja, kazania, spowiedzi, teologia moralna, mistyka i ascetyka. Mamy konferencje wewnętrzne i zewnętrzne. W konferencjach wewnętrznych, jesteśmy dobrani i jest nas siedmiu i ćwiczymy się we wszystkich cnotach, szczególnie w pokorze i miłosierdziu. Żyjemy we wspólnocie, tym kolegium życia prawdziwie ubogiego i apostolskiego. W konferencjach zewnętrznych uczestniczy 56 duchownych i niektórzy z nich staną się sławnymi kaznodziejami. Niektórzy z nich chcieliby żyć z nami, ale my postępujemy z dużą ostrożnością, sprawdzamy ich sprawność fizyczną i moralną, ponieważ w tej materii należy postępować ostrożnie. Jedna parszywa owca może zarazić inne” (Do ks. José Caixal. Vic, 5 sierpnia 1849 roku).
„To prawda, że nasze Zgromadzenie jest malutkie, ale to nie ma znaczenia. Lepiej, że jest nas mało, ale zjednoczeni i gorliwi, niż wielu, ale podzielonych. Z czasem ta liczba wzrośnie” (Do ks. José Xifré. Madryt, 7 maja 1858 roku).
„Prośmy Ojca Niebieskiego, aby wysłał robotników, ponieważ rzeczywiście, robotników jest mało a żniwo wielkie w Hiszpanii i poza nią... Najpierw przypomni to, co mówił nasz Boski Nauczyciel do Apostołów i do nas przez nich: szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam przydane. Nie wzbraniaj się przyjmować osób, których uważasz za uzdolnionych i cnotliwych i rokujących nadzieję, że będą pożyteczni, chociaż byliby młodzi i nie są jeszcze w pełni wyświęceni. Poza tym chciałbym, aby w żadnym domu liczba księży, starszych i młodszych nie przekraczała dwunastu, na cześć dwunastu Apostołów. Należy postąpić jak pszczelarze: uformować nowe roje, przynajmniej po jednym w każdej diecezji, a nawet, gdy trzeba będzie, wysłać ich za granicę” (Do ks. José Xifré. Madryt, 30 listopada 1858 roku).
„Wróg bardzo się obawia tych świętych Konstytucji i dlatego je tak prześladował. Bądźmy wierni w ich przestrzeganiu i Bóg nas zawsze wyciągnie z tego dla dobra wszystkich” (Do ks. José Xifré. San Idelfonso, 13 czerwca 1859 roku).
„Mów [do misjonarzy], aby często czytali Regułę, czyli Konstytucje Zgromadzenia i niech je wiernie przestrzegają. Widzę w historii, że wszystkie religie rozprzestrzeniały się nie tylko w kraju, w którym zostały założone, ale po całym świecie; dlaczegóżby nasze nie miało się rozszerzać, przynajmniej w naszym kraju? (Do ks. Jaime Clotet. Madryt, 1 czerwca 1861 roku).
„Widzę ze sposobu rozrastania się naszego Zgromadzenia, i wydaje mi się, że to dobrze, że im rozrasta się bardziej w głąb Hiszpanii, tym lepiej, ponieważ tu są największe potrzeby... Powiedz moim współbraciom Misjonarzom niech chętnie pracują na ile mogą, że Bóg i Najświętsza Panienka im to wynagrodzi. Ja mam tak wielką miłość do Kapłanów, którzy poświęcają się misjom, że oddałbym za nich moją krew i moje życie, umywałbym i całował ich stopy tysiąc razy, ścieliłbym ich posłanie i gotował posiłki i odejmowałbym sobie od ust chleb, aby oni mieli, co jeść. Kocham ich tak bardzo i gdy myślę, że oni pracują, aby ludzie poznawali Boga, kochali Go i Mu służyli oraz aby ludzie się zbawili, a nie potępili, nie wiem, co czuję... W tej chwili pisząc te słowa musiałem odłożyć pióro i otrzeć łzy z oczu... O Synowie Niepokalanego Serca Maryi mojej kochanej Matki... Chcę do was pisać i nie mogę powstrzymać łez w oczach. Przemawiajcie i módlcie się za mnie. Z Bogiem, drogi współbracie: przesyłam ci karteczkę, którą chciałbym, aby każdy misjonarz przepisał i nosił przy sobie” (Do ks. José Xifre. Rzym, 20 sierpnia 1861 roku).
„Dzisiaj upływa dwadzieścia lat od chwili, gdy Jezus i Maryja dali początek Zgromadzeniu i które przetrwało aż do tej chwili, gdy Pan dopuścił to prześladowanie, przez które przechodzimy, nie, aby je zniszczyć, ale rozwinąć i powiększyć. Podobnie jak wam mówiłem w roku ubiegłym, na początku rewolucji, że będzie ona dla Zgromadzenia jak śnieg, który spada na zasiane pole: nie niszczy pszenicy, ale zmusza ziarno do kiełkowania. Tak samo będzie z rewolucją: nie zniszczy Zgromadzenia, ale zmusi do kiełkowania i coraz większego i głębszego zakorzeniania się. Jednostki staną się doskonalsze i wydadzą obfitszy plon. W jaki sposób? Zobaczmy..... Wszyscy będą przestrzegać Reguły i Konstytucji w sposób doskonalszy. Haec est voluntas Dei sanctificatio vestra.
Należy mieć przed oczami numer 63 (c.16) i z nich samych rozmyślać nad słowami: Catechizare párvulos, pauperes et ignaros...
Jako Przełożony Generalny, i jeśli na to pozwolą okoliczności i sam uznasz za stosowne, możesz mianować jedną lub dwie osoby, mające przygotowanie do uczenia, itd., aby założyć szkołę dla dzieci i prowadzić tę działalność jak to czynią Bracia Szkół Chrześcijańskich, których tylu jest we Francji, Włoszech, itd. i którzy czynią tyle dobrego. Sądzę, że obecnie należą oni do tych, co najwięcej dobra czynią dla Kościoła i od których najwięcej można się spodziewać.
Tę misję szczególną Bóg i Najświętsza Panienka mają w rezerwie zarówno dla Hiszpanii jak i dla Zgromadzenia... Nie chcę powiedzieć przez to, że wszyscy powinni zajmować się tymi szkołami. Chcę tylko powiedzieć, niech to dzieło rozpocznie paru i tylko paru i miej na uwadze wyznaczyć ich w zależności od ich gorliwości lub gdy o to poproszą.
Te szkoły będą się powiększały w zależności od wierności odpowiadającej łasce. Bóg i Najświętsza Maryja przyprowadzą osoby w tym celu, w ten sposób, aby nie tracąc celu głównego, poświęcały się tej drugiej dziedzinie. „Haec oportet facere, et illa non ommittere” (Do ks. José Xifré. Rzym, 16 lipca 1869 roku).
„To, co muszę ci wyznać, w Ameryce istnieje wielkie pole i to pole bardzo żyzne, z którego z czasem wyjdzie więcej dusz do nieba niż z Europy. Ta część świata jest już jak stara winnica, która nie przynosi wiele owocu, a Ameryka jest młodą winnicą” (Do ks. José Xifré. Rzym, 16 listopada 1869 roku).
Opowieści
„Szóstka gorliwych księży w małym pomieszczeniu pewnego seminarzysty, bez żadnych mebli poza stołem, obrazem i dwóch drewnianych ław, zresztą urządzenia pożyczonego, proporcjonalnego do innych środków, na jakie mogli liczyć, poważnie zastanawia się nad sposobem prowadzenia przedsięwzięcia największego, jakie można było sobie wyobrazić, na chwałę Bożą i zbawienie dusz. Dla roztropnych tego świata, to nie mogło być niczym innym niż manifestacją dobrych pragnień... W rzeczywistości, te początki były tak skromne, że nie wszyscy tam obecni mogli przewidzieć obfitość owoców, jakie to spotkanie miało przynieść w przyszłości.
...O trzeciej po południu spotkaliśmy się w tym pomieszczeniu seminaryjnym. Przed rozpoczęciem rekolekcji, ks. Antoni Claret powiedział: „Dzisiaj rozpoczynamy wielkie dzieło”. Na to, z uśmiechem i w atmosferze rozbawienia odpowiedział O. Manuel Vilaró: „Co możemy zrobić, będąc tak młodymi i w tak małej grupie?” „Już to sami zobaczycie -odpowiedział Sługa Boży -, jeśli jesteśmy młodzi i jest nas niewielu, jeszcze bardziej zajaśnieje moc i miłosierdzie Boże”.
Istotnie, te początki były tak skromne, iż nie wszyscy tam zebrani mogli przewidywać błogosławione skutki mające wyniknąć z tego zebrania, gdy więc Założyciel powiedział: „Dzisiaj rozpoczyna się wielkie dzieło” jeden z nich uśmiechnął się i wyraził w ten sposób obawę, jaka się zrodziła patrząc na te trudne okoliczności, w jakich się znalazł. Gdy to zauważył Ojciec zwrócił się do niego i w duchu prorockim powiedział: „Nie wierzysz w to; sam zobaczysz”. I w rzeczywistości zobaczył.
Zgromadzenie rozpoczęło swą działalność gorącym wezwaniem do Ducha Świętego, uciekając się pod opiekę Jezusa i Maryi. Ta szczęśliwa idea była zasugerowana przez Założyciela, który jako tekstu użył do pięknej pogadanki historycznych słów: Virga tua et baculus tuus ipsa me consolata sunt, które zastosował do uroczystości Najświętszej Panny Maryi z Góry Karmel i zwycięstwa Krzyża obchodzonych w tym dniu, oraz do rodzącego się Zgromadzenia, którego ducha i kierunek rozwoju począł nakreślać tego popołudnia” (Opowieść ks. Jaime Clotet).
„Założyciele rozpoczęli wszystko poprzez formalne ćwiczenia duchowne trwające dziesięć dni i przebiegające w absolutnym milczeniu, gorliwości i skupieniu. W czasie tych ćwiczeń wszystkimi obrzędami kierował sam O. Założyciel, przemawiając dwa razy dziennie i przeprowadzając wszystkie budujące akty skruchy i umartwienia. W nich omówiono i postanowiono o prowadzeniu życia apostolskiego, prywatnego i publicznego, jakie powinno obowiązywać Misjonarzy. Na tych samych rekolekcjach postanowiono o praktycznych środkach życia duchowego i umysłowego, które następnie powinni stosować Misjonarze, czy to znajdując się w domu, czy też w czasie nieobecności w nim z racji głoszenia kazań” (Opowieść ks. José Xifré).
„Wszyscy wykazywali się ubóstwem, oderwaniem od świata, prości i posłuszni. W trzech konferencjach, jakie miały miejsce, gdy byli w domu, słuchali udzielanych nauk z uległością dzieci, zawieszonych na wargach swego Mistrza. Ich rozkoszą było służenie jeden drugiemu przy stole a nawet w bardzo codziennych zajęciach. Nie mieli służących, ani braci pomocników, zastępując ten brak przez nich samych ze świętą cierpliwością, a przede wszystkim w czasie choroby, która dotknęła wkrótce jednego z nich... Były widoczne i podziwiane skutki miłości, jaką miał dla nich Jezus i opieka ze strony Najświętszej Matki. Po jakimś czasie przygotowani praktycznie w posłudze tajemnic i wyćwiczeni odpowiednio w cnotach, wychodzili nasi Ojcowie, aby prowadzić misje lub ćwiczenia duchowne, tak przepełnieni gorliwością, że niewypowiedziany jest owoc, jaki wszędzie przynosiła ich praca. Mówiąc o tym, po wielu latach o. Domingo Costa, z zakonu Ojców Dominikanów i misjonarz w Kalifornii, powiedział temu, co to opisuje: Wydawało się, że owi Ojcowie wychodzili z Wieczernika; ja to widziałem; był to obraz Pięćdziesiątnicy” (Opowieść ks. Jaime Clotet).
„Naśladując naszego ukochanego Ojca Założyciela, na misje udawaliśmy się pieszo, chociaż miejscowości, do których nas posyłano, znajdowały się w odległości wielu godzin. Nie przyjmowaliśmy pieniędzy ani innych wartości za naszą apostolską pracę. W niektórych miejscowościach nie mieszkaliśmy na plebanii, ale w innych pomieszczeniach wskazanych przez proboszcza, abyśmy byli bardziej wolni i mogli przestrzegać naszego domowego regulaminu. Utrzymywaliśmy się z jałmużny, czyli z prostego pożywienia w naturze, które ludzie przynosili nam spontanicznie. Po zakończeniu misji, pozostała reszta była rozdzielana wśród ubogich” (Opowieść ks. Jaime Clotet).